Van Goghowi zajęło kilka tygodni znalezienie butów nadających się do malowania, a potem, dzień po powrocie z targu, przywiózł je do domu — zniszczone, ale nadal solidne, naprawione przed sprzedażą i uporządkowane, wcześniej zapewne należące do jakichś następnie do pracownika.
Przez chwilę po prostu stali w rogu warsztatu i wydawało się, że zajmują miejsce. Zaczęło jednak padać, a Van Gogh ich oburzył (mimo że były dla niego za duże) i długo chodził w deszczu, nie bojąc się żadnego błota, wchodzenia w kałuże i być może nawet ciesząc się spacerkiem. Po powrocie do domu położył buty na podłodze i zdecydował, że teraz są gotowe do przeniesienia na płótno.
«Buty» to bardzo mokry obraz, który wydaje się padać. Mokry chodnik, poskręcany suchy liść, ledwie zarysowane koła rozsypują się z kropli, a na środku prawdziwej kałuży są dwa buty — takie, jakie noszą pracownicy. Są oczywiście starzy, bezkształtni, a ich miejsce, w sposób przyjazny, jest na wysypisku. Ale mimo to zachowują jakąś smutną godność rzeczy — rzecz, która dobrze służyła, spełniła swój cel i choć zużyta może nadal służyć niewymagającej osobie.
Kiedy patrzy się na «Buty», mimowolnie przypomina się losy Van Gogha — niespokojnego włóczęgi, który za życia nie znalazł ukojenia. W swoim rodzinnym mieście nie został przyjęty i często był wyśmiewany, pił, cieszył się sławą kompletnej porażki, zresztą miernej. Często wyjeżdżał z Paryża w poszukiwaniu inspiracji i pocieszenia, ale ich nie znajdował i wracał — z nowymi obrazami, których nikt nie kupił, z nowymi pomysłami, których nikt nie potrzebował.
Jak buty na obrazie, mógł być użyteczny i znaczny, ale zamiast tego spędził całe życie na drodze, w mokrym błocie, na deszczu, nikt tak naprawdę nie potrzebował.
Opis obrazu Vincenta Van Gogha «Buty»