Świeca dymi. Zegar tyka głośno z rogu. Pobili niedawno — czwarta, wkrótce świt. Ale w Petersburgu nie ma zwyczaju wczesnego kładzenia się spać. Przez całą noc w pokoju toczy się gra, odmierzana jak tykanie zegara. Ktoś przeszedł. Ktoś podniósł kurs. Ktoś ukrywa niezadowolenie i wstręt do kart w ręku za brawurą. Dziewczyna na portrecie spogląda ponad ich głowami z wyrazem pełnej pogardy na ładnej twarzy. Groteskowe czarne cienie pełzają po ścianach.
Pięciu sędziów gra w preferencjach. Dzień się skończył, noc się skończyła. W dzień pracowali — a raczej udawali, że pracują. Oto ich twarze — opadające policzki, wyboista skóra, opuchnięte oczy. Wydychane usta. Wiedzą, jak kłamać, potrafią pięknie przyjmować łapówki. Umieją bawić się do rana, nie przyznając się, jak wyostrza ich wszechobecna nuda. W ciągu dnia przesuwali papiery przedstawiające kipiącą aktywność.
Wkrótce jednak świta i coraz trudniej jest się przed sobą ukryć. Najmłodszy z nich ziewa — szeroko, otwarcie, nawet nie ukrywając niechęci do zakończenia gry za dłonią zakrywającą usta. Co on tu robi, sam nie rozumie. Tonąc w dusznej nudzie letniej nocy.
Jeden z urzędników pije. Tak piją zatwardziali pijacy — nagle, jednym haustem, odrzucając głowy do tyłu i nie zwracając na nikogo uwagi. Był znudzony grą, miał dość lepkich kart. Wódka jest letnia, ale to nic wielkiego.
Trzy grają. Palce nerwowo stukają w zielony obrus stołu. Najstarszy z urzędników skrywa niepewność. Ręce się poruszają, usta poruszają, myśli, jak iść. Pozostali dwaj wyglądali na niezadowolonych, wyczekujących i zadowolonych z siebie. Starzec przegrywa, dobrze o tym wiedzą.
Są też znudzeni i chociaż ktoś przynajmniej przegrywa lub wygrywa, mogą zająć przynajmniej pół godziny, przynajmniej godzinę. Kolejny dzień minus i jeszcze jeden minus. Nuda ich zabija…
To ostatni obraz Wasniecowa na tematy codzienne. Jakby rozczarowany leniwą nudą świata, zwrócił się do bajecznych intryg, szukając w nich zbawienia.
Opis obrazu Wiktora Wasniecowa «Preferencja»