Nie wszyscy zapewne wiedzą, że to zdjęcie ma swoisty antonim — «Mglisty poranek we Włoszech», napisany w 1864 roku. Artysta w rozmowie uwielbiał porównywać te płótna, przeciwstawiając sobie dwie strony świata, dwa krajobrazy zasadniczo odmienne w nastroju: z jednej strony spokojne, idylliczne, z drugiej straszne, wściekłe.
Aivazovsky w «Burzy na lodowym oceanie», aby uczynić krajobraz bardziej realistycznym, zmienia zwykłą kolorystykę: morze zamiast niebieskiego zaczyna przybierać ciemny, szmaragdowy odcień. Odbija się echem w ołowianym kolorze nieba, który, jak to często bywa na obrazach Aiwazowskiego, praktycznie łączy się z powierzchnią wody. Wydaje się, że jeszcze trochę — a poczujesz zimny oddech Oceanu Arktycznego! A jaki kontrast wygląda ciepłe morze we Włoszech, zabarwione delikatnym różowym słońcem!
Porozmawiajmy osobno o fabule obrazu. Przedstawia nie tylko szalejące morze (ogólnie popularny temat, do którego holenderscy artyści XVII wieku zdołali się zwrócić), ale także zbawienie człowieka. To raczej rzadki przypadek w historii malarstwa, bo wcześniej artyści przedstawiając wrak statku starali się skupić na przerażających konsekwencjach katastrofy: wraku statku, oszpeconych zwłokach.
Aivazovsky był jednym z pierwszych, który przedstawił walkę człowieka z żywiołem wody, znacznie rozszerzając tym samym tematyczny arsenał malarzy morskich. Wszystkie dalsze prace artysty w taki czy inny sposób będą dążyć do rozwiązania postawionego problemu — oczywiście na korzyść nieustraszonego człowieka w łodzi. I już w «Burzy na Oceanie Arktycznym» artysta, mimo chęci wytrzymania obrazu w groźnych tonach a la «Dziewiątej fali», daje śmiałą nadzieję na zbawienie w postaci promieni słonecznych, które zaczynają prześwitywać przez ciężkie chmury.
Opis obrazu Iwana Aiwazowskiego «Burza na Oceanie Arktycznym»